środa, 12 grudnia 2012

Szpilki w Agrafce

Z wielką przyjemnością informujemy, że Winnica została partnerem cyklu Szpilki w Agrafce.

Szpilki w Agrafce to zainaugurowane w marcu 2011 w kinie Agrafka, cykliczne spotkania filmowe. Inicjatorką a także gospodynią spotkań, jest dziennikarka radia RMF Classic, Magda Miśka-Jackowska. 
Jest to propozycja skierowana wyłącznie dla Pań. Ideą cyklu jest połączenie pokazu filmowego ze spotkaniem towarzyskim. Organizatorzy mają nadzieję, że staną się one chwilą wytchnienia dla zabieganych Pań, czymś w rodzaju kulturalno-towarzyskiego klubu, takim "Babskim Wieczorem". W programie filmowym wieczorów znajdują się pozycje wybrane przez gospodynię spotkań, które można określić mianem kobiecego kina. Kino Agrafka gwarantuje, że będzie to kino "wysokich lotów". Patronat medialny nad cyklem objęło RMF Classic i Dziennik Polski.

Jako partner cyklu mieliśmy przyjemność uczestniczyć w ostatnim spotkaniu, które odbyło się 11 grudnia br. Dla uczestniczek spotkania przygotowaliśmy poczęstunek w postaci kieliszków wina z Château Topoľčianky. 

Dziękujemy za wspólnie spędzony wieczór i zapraszamy serdecznie na kolejne.

Poniżej kilka zdjęć z wczorajszego spotkania w kinie Agrafka.


Poczęstunek dla Uczestniczek spotkania.
Inicjatorka i gospodyni spotkania - Magda Miśka-Jackowska.
Alina odpowiada na pytania prowadzącej i opowiada o Winnicy.
Nasz poczęstunek - wino z Château Topoľčianky.


piątek, 30 listopada 2012

Odmieniamy przez przypadki: prezent, prezentu, prezentem

Nadszedł czas, w którym pewne słowa odmieniamy przez przypadki. Nie są to słowa przypadkowe: prezent, upominek, podarek, zestaw świąteczny, kosz prezentowy. Czyli coś do dania komuś, kto jest dla nas ważny. 

Pakujemy, ubieramy, mościmy w koszykach. Butelki leżą w skrzynkach, pudełkach i stoją we wdziankach z tkaniny. Kokardy sterczą i lśnią. Błyszczą bombki, gwiazdki mrugają brokatowym blaskiem. Torby na prezenty nie mieszczą się na haczykach, szuflady wypchane ozdobami nie chcą się zamknąć. Nie chcą się otworzyć. Ale co tam, święta idą. 

Jest prezent, nie zdążę zapakować tego prezentu, Pani wyszła z prezentem, pamiętaj o prezencie, dowiąż kokardę temu prezentowi. O, prezencie, aleś ładny.

Popatrzcie sami. 



piątek, 23 listopada 2012

Renifery

Jeśli jest jakiś świąteczny motyw, który naprawdę lubię - to renifery w prawie każdej odsłonie. Mamy je - pierwsze oznaki świątecznej gorączki już w DoMieszce. A to moje ulubione

Renifery




I...renifery

I chociaż nie ma tu klasyki czerwono-zielonej, czuje się nad wyraz świątecznie. Czekam na śnieg.

piątek, 9 listopada 2012

MLADÉ VÍNO 2012 z Château Topoľčianky

Owocowe aromaty i nieograniczona świeżość - to właśnie "młode wino"

Co roku, w pierwszy poniedziałek listopada, charakter "młodego wina" zapowiada styl win bieżącego roku. Smakiem "młodego wina" możemy cieszyć się w ciągu najbliższych 6 miesięcy, licząc od daty jego produkcji - gdyż w "młodym winie" najcenniejsza jest jego świeżość. Wino bogate jest w antyoksydanty ważne dla naszego zdrowia - jest to wino dla wszystkich, którzy cenią sobie żywy, owocowy smak.

Irsai Oliver - kolor jasnożółty, bogaty aromat owoców egzotycznych, bukiet wina jest wyraźny muszkatowo-korzenny, z akcentem suszonej skórki pomarańczy, w ustach delikatne, owocowe, lekko pikantne.

Merló - różowe półwytrawne wino z lekkim słodkawym niuansem dojrzałych owoców - truskawek i malin.

Modrý Portugal - kolor rubinowy z fioletowym połyskiem, aromat owoców leśnych, wiśni, śliwek z nutą gorzkiej czekolady. W ustach miękkie taniny.

Teraz mladé víno już w Winnicy.

Zapraszamy!


poniedziałek, 5 listopada 2012

Jesteś lekiem na całe zło. Amarone.


Właśnie odłożyłam książkę Jensa Høvsgaarda "Martwe księżniczki nie śnią". Jego bohater John Hilling to kolejny bohater a la brudny Harry z kryminału skandynawskiego. To nie była lektura, która przejmuje jak powieści Mankella, czy utyka gdzieś w gardle jak "Drugie życie pana Roosa" Nessera. Nie wzbudziła też emocji, jak lektura Jo Nesbø. Ale pojawiło się w niej coś, co mocno zapadło mi w pamięć - myślę, że autorowi nie przyszło to do głowy, kiedy to pisał. 
Po wielkiej osobistej stracie bohater zmięty, potargany przez los pocieszał się alkoholem. Pił na umór. Ale jak miło zapijać się, kiedy kolejna otwierana butelka to Amarone!
Jest tam też scena, w której szef i przyjaciel Hillinga przychodzi w odwiedziny przynosząc ze sobą za pazuchą jakiegoś "chilijczyka", twierdząc, że to faworyt jego żony. Stawia butelkę, Hilling ją otwiera i stawia gościowi pod nosem, a gość wiedząc, co dobre, sięga dalej po Amarone. Hilling ma szafkę wypchaną swoimi ulubionymi butelkami. Twierdzi, że to nie najwyższy sort producentów, ale dobra cena rekompensuje słabsze nazwisko wśród twórców tego cudownego trunku. 
O co chodzi z tym winem?
O Amarone można godzinami, ale spróbuję streścić się w paru, no może parunastu punktach:
Projekt etykiety Milo Manara
  • powstaje we Włoszech w regionie Veneto - jedynie w 5 gminach;
  • produkuje się je unikalną metodą zwaną appassimento (przed tłoczeniem grona suszone są na matach słomianych);
  • powstaje z 3 szczepów: corvina, rondinella i molinara
  • w lutym - po 4 miesiącach suszenia - tłoczy się grona, poddaje powolnej 45-50 dniowej fermentacji i przelewa do beczek;
  • cukier osadowy z podsuszonych gron powoduje, że Amarone ma ok.15-16% alkoholu (musi mieć min.15);
  • po 5 latach od zbioru butelkuje się je i starzy zanim trafi na półki;
  • wymaga dekantacji w temperaturze pokojowej ok. 2 godzin;
  • Amarone w nowym stylu jest bardziej owocowe, w tradycyjnym - goryczkowe ("amaro" znaczy po włosku gorzki);
  • jest jednym z najbardziej znanych i cenionych włoskich win.
Amarone della Valpolicella DOC - to wino, którego trzeba spróbować, żeby się czegoś dowiedzieć o winach wielkich. Jeśli jest dobrze zrobione, jest niezwykle bogate, pełne i dobrze zbudowane. W aromacie pojawia się tytoń, figi, rodzynkowo-likierowe niuanse. Choć zawsze wytrawne, potrafi być niezwykle aksamitne, gładkie i soczyste. Amarone della Valpolicella DOC Domini Veneti Classico z naszej półki to wino niezwykle soczyste o intensywnym bukiecie wiśni i śliwek, kwiatów i korzeni o bardzo aksamitnych taninach. Niebo w gębie. Intensywne odczucia. Z tej samej winnicy polecamy nie lada gratkę dla kolekcjonerów - Amarone z etykietą projektu Milo Manary. Niezwykłe odczucia estetyczne.
Nie ma się co dziwić Hillingowi, że dał się porwać.

poniedziałek, 29 października 2012

HalloWine 2012 dobiegło końca

HalloWine 2012 - choć w chłodnej atmosferze, jeśli brać pod uwagę kapryśną aurę - uznajemy za udane. Wielu naszych gości, to osoby, które widujemy przy naszym stoisku kolejny raz. Win mamy coraz więcej - już nie tylko wina z podstawowej linii Château Topoľčianky, ale i szersza paleta win z późno zbieranych gron. Frankovka z późnego zbioru smakowała - jak zawsze. Frankovka w wersji grzanej - z cynamonem, goździkami, laską wanilii i gałką muszkatołową - rozgrzewała jak żaden inny napitek.
O następnych kiermaszowych występach, będziemy informować na bieżąco.

Zdjęcia z imprezy i komentarz przeczytać można także tutaj: http://krakow.gazeta.pl/krakow/51,35798,12748098.html?i=1

środa, 24 października 2012

HalloWine 2012

Od najbliższego czwartku do niedzieli (tj. 25-28 października 2012), w ramach kolejnej odsłony Nieustającego Festiwalu Spowalniania Czasu, na płycie Małego Rynku w Krakowie, odbędzie się kiermasz dóbr doczesnych i kulturalnych - "HalloWine"

Od dwudziestu lat, pod koniec października w Polsce zaczynają królować wydrążone dynie, pajęczyny, nietoperze oraz dzieci domagające się słodyczy. Wszystko z importu. A mamy przecież rodzime zmory i straszydła: wąpierze, topielice, zmory, boginki, południce, rusałki, płanetniki, strzygi, licha, upiory, boruty, belzebuby, czarty, rokity i wiele innych. Środkowa Europa jest kolebką wielu przerażających stworzeń. 

Podczas "HalloWine" zostaną odkurzone. 
Będzie klatka dla skazańców, pojawią się straszydła i upiory. Oryginalny Duch Banka będzie prześladować nierzetelnych kredytobiorców oraz niektórych mężów. Duch Dziejów – za niewielką opłatą - postraszy polityków. Dzieci, przez cały czas kiermaszu, będą straszone gratis! Do nabycia kołki osikowe z dedykacją. Przez cztery dni będzie można kupić rozmaite wina (austriackie, bułgarskie, greckie, gruzińskie, rumuńskie, włoskie, słowackie, węgierskie, włoskie...), piwa czeskie i belgijskie, sery i wędliny polskie, austriackie, litewskie i włoskie, ryby wędzone. oliwy, chleby i słodycze (owoce w czekoladzie oraz holenderskie słodkie placuszki). Staną stoiska z biżuterią, ceramiką artystyczną i maskami afrykańskich demonów. 

Winnica, już jako stały bywalec Festiwalu Spowalniania Czasu, prezentować będzie wina słowackiego producenta Chateau Topoľčianky:

czerwone - Frankowka Modra, Rulandskie Modre, Cabernet Sauvignon, Alibernet,  Neronet
białe - Devin, Muscat Morawski, Sauvignon, Rulandskie Sede
różowe- Cabernet Sauvignon
musujące - Sekt (75% Chardonnay + 25% Pinot Noir).

oraz nasze nowości w sprzedaży:


Palava bobulovy vyber - słodkie wino o pięknie zrównoważonej słodyczy z kwasowością, świeży korzenny bukiet z dodatkiem owocowych aromatów

Ladove vino - ze szczepu Rizling vlasky. Złocisty kolor z zielonymi refleksami, w aromacie cytrusy i agrest, bardzo słodkie (jak miód).
Zapraszamy!

piątek, 19 października 2012

Bąk, zimorodek czy gżegżółka

Powróciły na naszą półkę ptaki z pracowni Jehn - moi ulubieńcy: bąk, zimorodek i gżegżółka. Nie mogę się zdecydować na ulubionego, więc musiałam sfotografować wszystkie, żeby się nacieszyć tym widokiem.
Minęły Europejskie Dni Ptaków, które zawsze obchodzone są w pierwszą sobotę i niedzielę października, a w tym roku wypadły 6-7.10.2012 - więc wróćmy do ptaków. Zimorodek - to nieduży ptak, niewiele większy od wróbla, zamieszkujący środkową i południową Europę, północną Afrykę, Azję. W Polsce występuje już coraz mniej licznie w okresie lęgowym. Jest nieproporcjonalnie zbudowany - głowa i dziób mierzą tyle samo, co tułów i śmiesznie krótki ogon. Ale przez tą pokraczność - to po prostu urzekające stworzenie. No i jeszcze jak ubarwiony! I niebieski, i zielony, i rudawy, i biały!
Zimorodek ma do tego swoje miejsce w kulturze - już w mitologii greckiej pojawia się postać jednej z Plejad - Alkione, która po śmierci męża rzuciła się w morze, a bogowie zamienili ją w ptaka - w zimorodka. Miała być to kara za jej pychę, bo uważała swoje małżeństwo za boskie i chciała nosić imię Hery. Kara polegała na tym, że jako zimorodek wiła gniazdo nad wodą, a fale wciąż je zmywały. Dopiero jej ojciec Eol wstrzymywał fale na 2 tygodnie, żeby mogła spokojnie wysiedzieć lęg. I w ten sposób zimorodek stał się symbolem chroniącym żeglarzy przed piorunami.
Kukułka z kolei, zwana gżegżółką (nazwa pojawia się złośliwie we wszystkich dyktandach), to ptak średni z umiarkowanej strefy klimatycznej, o smukłej sylwetce i klinowatym ogonie. Kukułki są szare, ale mają na ciele plamy i pręgi w zależności od gatunku i płci. Samice są często rdzawe. Wyjątkowość kukułki polega jednak na tym, że jest jedynym w Europie pasożytem lęgowym. Podrzuca swoje jaja innym ptakom - zwykle z rodziny wróblowatych, np. pliszkom. Kukułki to podłoty - już jako pisklęta rozpychają się w gnieździe często wyrzucając pisklęta gospodarza, żeby mieć pewność, ze same będą wykarmione. Potrafią naśladować dźwięk piskląt gospodarzy i wydawać je tak głośno, że przekrzykują cały lęg - byle tylko dostać więcej pożywienia. Kukułki to zło wcielone!
Bąk z kolei, nie mógłby być nieładny, skoro należy do rodziny czaplowatych. Ma długą szyję, którą wygina ku górze i w razie zagrożenia jest niewidoczny wśród trzcin. Zakłada gniazda na terenach podmokłych i tylko tam można go zobaczyć. Ma idealną sylwetkę, żeby tacy ludzie, jak państwo Jehn, mogli to wykorzystać do stworzenia genialnych figurek - w kolorach artystycznie dobranych, w proporcjach artystycznie zaburzonych, ale, jak wiadomo, artystom wszystko wolno. Zresztą zobaczcie sami:

Kolejno od lewej: kukułka, bąk, zimorodek

Kukułka, zimorodek i bąk


czwartek, 11 października 2012

Szwejkfest 2012

Z cyklu: Nieustający Festiwal Spowalniania Czasu, w Krakowie na Małym Rynku, w dniach od 4 do 7 października br. odbywał się - "Szwejkfest".
Choć było to głównie święto piwne, nasze słowackie wina zrobiły po raz kolejny furorę wśród odwiedzających stoisko Winnicy.
Dziękujemy wszystkim za wspaniałą zabawę.




wtorek, 9 października 2012

TT Warsaw 2012

W dniach od 27 do 29 września br., gościliśmy na XX Międzynarodowych Targach Turystycznych w Warszawie.
Na Stoisku Narodowym Słowacji, wśród licznych atrakcji, prezentowaliśmy wina słowackie z Chateau Topoľčianky. Przedstawienie Słowacji jako krainy wina wielu uczestników pozytywnie zaskoczyło. Promowane były szlaki winne, goście stoiska mogli degustować dodatkowo sery, czy słodkie wypieki.


Koncert zespołu Silvayovci z Koszyc.

Przedstawiciele Chateau Topoľčianky.


czwartek, 4 października 2012

FESTIWAL DOBREGO WOJAKA SZWEJKA - właśnie się zaczął


FESTIWAL DOBREGO WOJAKA SZWEJKA

KRAKÓW, Mały Rynek 04 - 07 października 2012

Choć to święto trochę piwne, to jako wyznawcy teorii, że wino tez może być trunkiem biesiadnym - będziemy tam, bo jak już chyba wszystkim wiadomo - mamy wina słowackie. Z racji ich pochodzenia wpisujemy się z naszymi  Topočiankami  w charakter imprezy. 
Spodziewać sie mozna oczywiście win znanych już bywalcom poprzednich kiermaszów, ale zaskoczeniem dla wszystkich będą na pewno pinot noir, pinot gris czy fenomenalny neronet (krzyżówka kolejno svatovavrinecke + modry portugal, a następnie po tym kupażu dodano aliberneta, który sam jest krzyżówką caberneta i alicante bouchet) i moja faworytka: frankovka z późnego zbioru.Trzeba się pojawić i próbować.



piątek, 21 września 2012

Keep calm and carry on. Hasło z historią.

To hasło, które zrobiło karierę po 2000 roku, kiedy w kopia plakatu z 1939 roku została odnaleziona przez właścicieli antykwariatu "Barter Books" w miasteczku Alnwick na północy Anglii. Plakat był jednym z trzech, które wypuszczono dla podniesienia morale społeczeństwa wystraszonego wybuchem wojny, na których widniały następujące hasła:
"Keep calm and carry on" ("Zachowaj spokój i żyj dalej"),
Freedom Is In Peril. Defend It With All Your Might” ("Wolność jest zagrożona. Broń jej z całą mocą"),
Your Courage, Your Cheerfulness, Your Resolution Will Bring Us Victory” ("Twoja odwaga, pogoda ducha i determinacja przyniosą nam zwycięstwo").
Hasła widniejące na plakatach zostały skrytykowane przez prasę (szczególnie to trzecie hasło dotyczące odwagi), dlatego większość kopii nie ujrzała światła dziennego, a potem uległa zniszczeniu. Odkrycie jednej z kopii u progu XXI wieku przyniosło sukces pierwszemu z wymienionych haseł, a repliki plakatu zakupiło prawie czterdzieści tysięcy ludzi w ciągu 8 lat. Hasło zaczęło się pojawiać na koszulkach, kubkach i wszelkich możliwych gadżetach, a jego popularność wzrosła w dobie kryzysu ekonomicznego i dzięki płycie angielskiego zespołu Stereophonics o tytule brzmiącym dokładnie Keep calm and carry on. W końcu hasło stało się memem internetowym i zyskało ogromną ilość przeróbek i interpretacji.
Teraz u nas w DoMieszce ulegliśmy szałowi hasła Keep Calm. Oto rękawica kuchenna 
i fartuch. I Alinka...





wtorek, 18 września 2012

Primus...inter pares - wino z Marche, nowe na naszej półce


Marche - to miejsce trochę zapomniane albo wcale nie pamiętane - jak kto woli. Mały region winiarski we Włoszech gdzieś na "łydce" włoskiej nogi. Królem win jest tu Rosso Piceno DOC, które, jak Montepulciano d"Abruzzo DOC, może być doskonałe albo słabe jak diabli.
Na lato robi się w Marche verdicchio, które jeśli pochodzi z apelacji Castelli di Jesi DOC i jest dobrze zrobione - to naprawdę szlachetny trunek i jednocześnie wino wdzięczne do picia. Tak czy owak, nawet proste verdicchio to jedno z najlepszych win do ryb w całej Europie. 
Z Cantine Luigi Polini leżącej 15 kilometrów od Adriatyku pochodzi wino, o którym kilka słów więcej, czyli wspomniany w tytule Primus IGT Marche Rosso. Wino jest flagowym produktem winnicy, "pierwszym wśród równych" i jest robione poza podstawowymi apelacjami Marche z montepulciano (70%), cabernet sauvignon i merlota. Pełne, bardzo bogate, leżakowane 12 miesięcy w beczkach z dębu francuskiego, a następnie 3 lata w butelkach. W ustach wyczuwalna wiśnia, marmolada śliwkowa i wanilia. Myślę, że zdecydowanie potrzebuje otwarcia i pooddychania choćby pół godziny przed podaniem. To takie wino, które mimo bogactwa aromatu i smaku dobrze się pije. Jest po prostu smaczne i pasuje do całego szeregu dań mięsnych. Nie ma się więc co dziwić, że nadano mu tak znaczącą nazwę. 

wtorek, 11 września 2012

"Krowa łakomczucha - burczy krowie z brzucha...."

Krowa to chyba jedno z niewielu zwierząt, które jednoznacznie dobrze się kojarzą. Moja koleżanka - totalny mieszczuch - zawsze marzyła o tym, żeby mieć krowę, która dawałaby mleko, a z mleka robiłaby śmietanę i sery. Krowa ładnie pachnie, mlekiem i ciepłem. Do tego krowa jest duża i ma ładne umaszczenie - czy to czarno-białe, czy biało-brązowe, czy brązowe - zawsze wygląda ciepło i budzi dobre skojarzenia. Mam wrażenie, że to wszystko dlatego, że daje mleko. To matczyne odniesienie, łagodny wzrok, powolność i poczucie bezpieczeństwa, które budzi, sprawiają, że krowa to dobry zwierz.
Do tego święte krowy w Indiach - przekonanie o tym, że krowa jest jedną z siedmiu matek człowieka (wierzenie wywodzące się z hinduizmu) - daje krowom status, jakiego na pewno nie maja nigdzie indziej na świecie. Z kolei fakt, że o świętych krowach w Indiach wie się nawet nie mając pojęcia o hinduizmie i czymkolwiek innym związanym z Indiami, ze jest to wiedza ogólna, którą posiadł każdy już nawet jako dziecko sprawia, że krowa funkcjonuje w świadomości zbiorowej jako symbol obfitości, spokoju, bezpieczeństwa, bezinteresownej opiekuńczości. Wśród zwierząt jest matką - karmicielką.
Parada krów, która po raz pierwszy zagościła w Zurychu w 1998 roku - teraz gości w wielu miastach świata. Jest plenerową wystawą krowich rzeźb pomalowanych w najdziwniejsze wzory. Krowa rzeźba wymyślona została przez rzeźbiarza ze Szwajcarii, a jej oryginalnym wzorem była krowa rasy Brown Swiss - jedna z najstarszych raz mlecznych krów na świecie o bardzo łagodnym usposobieniu. Wystawa jest także akcja charytatywna, ponieważ pomalowane przez artystów krowy są następnie wystawiane na aukcjach charytatywnych. 
W Polsce odbyła się taka wystawa w Warszawie w 2005 roku - oto krowa stworzona przez Edwarda Dwurnika:
Krowa waży 60 kilogramów, jest naturalnych rozmiarów, ale jest nieco spłaszczona w porównaniu do żywej krowy, żeby malarzom łatwiej było się wyrazić na tym niecodziennym podłożu. Ciekawe, wesołe krowy zarobiły już dla różnych instytucji charytatywnych ponad 11 mln dolarów i ponad trzy dla środowisk artystycznych. Były one licytowane przez bardzo sławne osoby - krowy kupili np. Oprah Winfrey, Elton John, Ringo Star, król Jordanii. 
Znalazł się ktoś, kto zapłacił za krowę 125 tys. euro - była to najwyższa suma osiągnięta za krowę z Krowiej Parady. 
I kto śmie teraz stwierdzić, że krowa to nie super-zwierz? Pomaga nawet jeśli  nie daje mleka. 
A teraz, żeby wyjaśnić tytuł - krowa łakomczucha to najbardziej zabawna piosenka o krowie zaśpiewana przez artystów Mumio - w ich programie pt. Lutownica. Ta krowa działa na przeponę i oczyszczenie ze złych emocji. Posłuchajcie:

poniedziałek, 10 września 2012

Degustacja, smakowanie, radość...

Po powrocie z Topoľčianek mieliśmy do spróbowania kilka ciekawych pozycji. I spróbowaliśmy tego i owego. Ułożyło się tak, że większość win, które otworzyliśmy były winami białymi z większą lub mniejszą słodyczą - jesteśmy wobec takich bardziej krytyczni. Łatwiej w takich winach wychwycić wady. Zanim to nastąpiło otworzyliśmy Rulandské modré z 2011 z Chateau Topoľčianky. Czyli słowacki pinot noir. Byliśmy zadowoleni - wino o typowej jasnorubinowej sukni w nosie zaprezentowało całą gamę aromatów. otwierało się w kieliszku długo - jak na wino z niemal podstawowej linii. Najpierw uderzały w nos owoce, potem aromaty piwniczne, wiejskie, końskie, może trochę ziołowe. Zaskakująco bogate wino. Bingo! 
Zwycięzca absolutny!
Potem nie ustawaliśmy w wysiłkach i ze względu na smak - rzekomo półsłodki na stole stanęła perełka wśród win do spróbowania, czyli  Tramín červený bobuľový výber z kolekcji retro, o której pisałam już w poprzednim poście. Pomijam fakt, że cała szata graficzna, kształt butelki, piękna etykieta sprawiają, że chce się to wino mieć. To są szczegóły. Wino pochodzi ze zbioru 2010, oczywiście z wyselekcjonowanych gron (typ niemieckich beerenauslese). Okazało się, po spróbowaniu tego wina, że dotychczas nic nie wiedzieliśmy o winach słowackich. To było to. Jasnozłotawa barwa, w nosie zioła, grejpfruty, owoce egzotyczne, może trochę liczi, ale na pierwszym planie absolutnie cudowny zapach mocno wyrośniętego kopru. Wino długie, mocno rozbudowane, wysokoprocentowe (14% alkoholu) i chciało się go pić i pić i pić. Umiarkowana słodycz w połączeniu z dobrze zrównoważoną kwasowością, do tego rześkość i bogactwo. Po prostu obłęd!
Po tym winie, które dwukrotnie lub trzykrotnie przewyższało pozostałe ceną - należało już niczego nie próbować. Trudno byłoby je przebić, ale butelki otwarte nie mogły czekać. Spróbowaliśmy więc Rizling Vlašský  bobuľový výber 2011 z  Topoľčianek. Proste, dość słodkie, ale z wyrównaną kwasowością i nie męczące. Co ciekawe -  barwa nas zaskoczyła - wino o takim stopniu słodyczy powinno być żółte, złote, nawet bursztynowe, a było słomkowe,  niemal całkiem przejrzyste. Po traminie nie miało jednak szans.
Na dobranoc otworzyliśmy słowackiego tokaja. Tokaj Classic Macik Winery Samorodné  sladké okazał sie niestety trochę rozczarowujący, ale ja to zrzucam na karb tramina - to wino nas zepsuło, wymagania rosły w zastraszającym tempie. Typowa barwa dla tokaja - bursztynowa, typowe składniki w aromacie, trochę rodzynek, trochę śliwek wędzonych. Niestety wino trochę proste, trochę zbyt krótkie. Może - jak już mówiłam oczekiwaliśmy zbyt wiele.
Tramín červený  wygrał w absolutnie każdej kategorii. 

czwartek, 30 sierpnia 2012

Topoľčiankowej przygody ciąg dalszy



Alinka, Piotr i Vladik byli 21 sierpnia - w zeszły wtorek w Topoľčiankach. Obejrzeli, pokiwali głowami, wrócili zadowoleni. Już długo znamy wina od południowych sąsiadów - ale wciąż nie było okazji. Znalazła się i pojechali. Samuel Waldner - szef marketingu - opowiadał, oprowadzał, a sekta otwierał szablą. Nic w sumie dziwnego, bo tradycyjnie robiony - powinien być otwarty tradycyjnie - z ułańską fantazją. A że jest robiony tradycyjnie - widzieli i nie musieli wierzyć na słowo. Panie zatrudnione w firmie rękami własnymi obracały butelki, oczyszczały (wyjmowały zmrożony osad) i uzupełniały butelki (dosage). Cała reszta produkcji jest mocno zmechanizowana - a roczne osiągnięcia w kwestii ilości wypuszczonych butelek wynoszą około 5-6 milionów sztuk - mniej więcej tyle, ilu mieszkańców ma Słowacja.

Najpierw oglądali winnice - poniżej frankovka z parceli, z których grona przeznaczone są tylko na wina z późnych zbiorów (Frankovka modra neskorý zber z 2010 - boska!)


Potem hale produkcyjne:







Następnie podziwiali pięknie pakowany rizling vlašský z kolekcji retro z pierwszą etykietą utworzoną w 1933 roku, kiedy na rynek wypuszczono pierwsze wino z nazwą Chateau Topoľčianky i inne starsze roczniki.


Potem próbowali, próbowali i próbowali:



Rozkoszowali się otoczeniem:
I okolicznościami przyrody:

W drodze powrotnej uwiecznili jeszcze słowackie pejzaże: