piątek, 21 września 2012

Keep calm and carry on. Hasło z historią.

To hasło, które zrobiło karierę po 2000 roku, kiedy w kopia plakatu z 1939 roku została odnaleziona przez właścicieli antykwariatu "Barter Books" w miasteczku Alnwick na północy Anglii. Plakat był jednym z trzech, które wypuszczono dla podniesienia morale społeczeństwa wystraszonego wybuchem wojny, na których widniały następujące hasła:
"Keep calm and carry on" ("Zachowaj spokój i żyj dalej"),
Freedom Is In Peril. Defend It With All Your Might” ("Wolność jest zagrożona. Broń jej z całą mocą"),
Your Courage, Your Cheerfulness, Your Resolution Will Bring Us Victory” ("Twoja odwaga, pogoda ducha i determinacja przyniosą nam zwycięstwo").
Hasła widniejące na plakatach zostały skrytykowane przez prasę (szczególnie to trzecie hasło dotyczące odwagi), dlatego większość kopii nie ujrzała światła dziennego, a potem uległa zniszczeniu. Odkrycie jednej z kopii u progu XXI wieku przyniosło sukces pierwszemu z wymienionych haseł, a repliki plakatu zakupiło prawie czterdzieści tysięcy ludzi w ciągu 8 lat. Hasło zaczęło się pojawiać na koszulkach, kubkach i wszelkich możliwych gadżetach, a jego popularność wzrosła w dobie kryzysu ekonomicznego i dzięki płycie angielskiego zespołu Stereophonics o tytule brzmiącym dokładnie Keep calm and carry on. W końcu hasło stało się memem internetowym i zyskało ogromną ilość przeróbek i interpretacji.
Teraz u nas w DoMieszce ulegliśmy szałowi hasła Keep Calm. Oto rękawica kuchenna 
i fartuch. I Alinka...





wtorek, 18 września 2012

Primus...inter pares - wino z Marche, nowe na naszej półce


Marche - to miejsce trochę zapomniane albo wcale nie pamiętane - jak kto woli. Mały region winiarski we Włoszech gdzieś na "łydce" włoskiej nogi. Królem win jest tu Rosso Piceno DOC, które, jak Montepulciano d"Abruzzo DOC, może być doskonałe albo słabe jak diabli.
Na lato robi się w Marche verdicchio, które jeśli pochodzi z apelacji Castelli di Jesi DOC i jest dobrze zrobione - to naprawdę szlachetny trunek i jednocześnie wino wdzięczne do picia. Tak czy owak, nawet proste verdicchio to jedno z najlepszych win do ryb w całej Europie. 
Z Cantine Luigi Polini leżącej 15 kilometrów od Adriatyku pochodzi wino, o którym kilka słów więcej, czyli wspomniany w tytule Primus IGT Marche Rosso. Wino jest flagowym produktem winnicy, "pierwszym wśród równych" i jest robione poza podstawowymi apelacjami Marche z montepulciano (70%), cabernet sauvignon i merlota. Pełne, bardzo bogate, leżakowane 12 miesięcy w beczkach z dębu francuskiego, a następnie 3 lata w butelkach. W ustach wyczuwalna wiśnia, marmolada śliwkowa i wanilia. Myślę, że zdecydowanie potrzebuje otwarcia i pooddychania choćby pół godziny przed podaniem. To takie wino, które mimo bogactwa aromatu i smaku dobrze się pije. Jest po prostu smaczne i pasuje do całego szeregu dań mięsnych. Nie ma się więc co dziwić, że nadano mu tak znaczącą nazwę. 

wtorek, 11 września 2012

"Krowa łakomczucha - burczy krowie z brzucha...."

Krowa to chyba jedno z niewielu zwierząt, które jednoznacznie dobrze się kojarzą. Moja koleżanka - totalny mieszczuch - zawsze marzyła o tym, żeby mieć krowę, która dawałaby mleko, a z mleka robiłaby śmietanę i sery. Krowa ładnie pachnie, mlekiem i ciepłem. Do tego krowa jest duża i ma ładne umaszczenie - czy to czarno-białe, czy biało-brązowe, czy brązowe - zawsze wygląda ciepło i budzi dobre skojarzenia. Mam wrażenie, że to wszystko dlatego, że daje mleko. To matczyne odniesienie, łagodny wzrok, powolność i poczucie bezpieczeństwa, które budzi, sprawiają, że krowa to dobry zwierz.
Do tego święte krowy w Indiach - przekonanie o tym, że krowa jest jedną z siedmiu matek człowieka (wierzenie wywodzące się z hinduizmu) - daje krowom status, jakiego na pewno nie maja nigdzie indziej na świecie. Z kolei fakt, że o świętych krowach w Indiach wie się nawet nie mając pojęcia o hinduizmie i czymkolwiek innym związanym z Indiami, ze jest to wiedza ogólna, którą posiadł każdy już nawet jako dziecko sprawia, że krowa funkcjonuje w świadomości zbiorowej jako symbol obfitości, spokoju, bezpieczeństwa, bezinteresownej opiekuńczości. Wśród zwierząt jest matką - karmicielką.
Parada krów, która po raz pierwszy zagościła w Zurychu w 1998 roku - teraz gości w wielu miastach świata. Jest plenerową wystawą krowich rzeźb pomalowanych w najdziwniejsze wzory. Krowa rzeźba wymyślona została przez rzeźbiarza ze Szwajcarii, a jej oryginalnym wzorem była krowa rasy Brown Swiss - jedna z najstarszych raz mlecznych krów na świecie o bardzo łagodnym usposobieniu. Wystawa jest także akcja charytatywna, ponieważ pomalowane przez artystów krowy są następnie wystawiane na aukcjach charytatywnych. 
W Polsce odbyła się taka wystawa w Warszawie w 2005 roku - oto krowa stworzona przez Edwarda Dwurnika:
Krowa waży 60 kilogramów, jest naturalnych rozmiarów, ale jest nieco spłaszczona w porównaniu do żywej krowy, żeby malarzom łatwiej było się wyrazić na tym niecodziennym podłożu. Ciekawe, wesołe krowy zarobiły już dla różnych instytucji charytatywnych ponad 11 mln dolarów i ponad trzy dla środowisk artystycznych. Były one licytowane przez bardzo sławne osoby - krowy kupili np. Oprah Winfrey, Elton John, Ringo Star, król Jordanii. 
Znalazł się ktoś, kto zapłacił za krowę 125 tys. euro - była to najwyższa suma osiągnięta za krowę z Krowiej Parady. 
I kto śmie teraz stwierdzić, że krowa to nie super-zwierz? Pomaga nawet jeśli  nie daje mleka. 
A teraz, żeby wyjaśnić tytuł - krowa łakomczucha to najbardziej zabawna piosenka o krowie zaśpiewana przez artystów Mumio - w ich programie pt. Lutownica. Ta krowa działa na przeponę i oczyszczenie ze złych emocji. Posłuchajcie:

poniedziałek, 10 września 2012

Degustacja, smakowanie, radość...

Po powrocie z Topoľčianek mieliśmy do spróbowania kilka ciekawych pozycji. I spróbowaliśmy tego i owego. Ułożyło się tak, że większość win, które otworzyliśmy były winami białymi z większą lub mniejszą słodyczą - jesteśmy wobec takich bardziej krytyczni. Łatwiej w takich winach wychwycić wady. Zanim to nastąpiło otworzyliśmy Rulandské modré z 2011 z Chateau Topoľčianky. Czyli słowacki pinot noir. Byliśmy zadowoleni - wino o typowej jasnorubinowej sukni w nosie zaprezentowało całą gamę aromatów. otwierało się w kieliszku długo - jak na wino z niemal podstawowej linii. Najpierw uderzały w nos owoce, potem aromaty piwniczne, wiejskie, końskie, może trochę ziołowe. Zaskakująco bogate wino. Bingo! 
Zwycięzca absolutny!
Potem nie ustawaliśmy w wysiłkach i ze względu na smak - rzekomo półsłodki na stole stanęła perełka wśród win do spróbowania, czyli  Tramín červený bobuľový výber z kolekcji retro, o której pisałam już w poprzednim poście. Pomijam fakt, że cała szata graficzna, kształt butelki, piękna etykieta sprawiają, że chce się to wino mieć. To są szczegóły. Wino pochodzi ze zbioru 2010, oczywiście z wyselekcjonowanych gron (typ niemieckich beerenauslese). Okazało się, po spróbowaniu tego wina, że dotychczas nic nie wiedzieliśmy o winach słowackich. To było to. Jasnozłotawa barwa, w nosie zioła, grejpfruty, owoce egzotyczne, może trochę liczi, ale na pierwszym planie absolutnie cudowny zapach mocno wyrośniętego kopru. Wino długie, mocno rozbudowane, wysokoprocentowe (14% alkoholu) i chciało się go pić i pić i pić. Umiarkowana słodycz w połączeniu z dobrze zrównoważoną kwasowością, do tego rześkość i bogactwo. Po prostu obłęd!
Po tym winie, które dwukrotnie lub trzykrotnie przewyższało pozostałe ceną - należało już niczego nie próbować. Trudno byłoby je przebić, ale butelki otwarte nie mogły czekać. Spróbowaliśmy więc Rizling Vlašský  bobuľový výber 2011 z  Topoľčianek. Proste, dość słodkie, ale z wyrównaną kwasowością i nie męczące. Co ciekawe -  barwa nas zaskoczyła - wino o takim stopniu słodyczy powinno być żółte, złote, nawet bursztynowe, a było słomkowe,  niemal całkiem przejrzyste. Po traminie nie miało jednak szans.
Na dobranoc otworzyliśmy słowackiego tokaja. Tokaj Classic Macik Winery Samorodné  sladké okazał sie niestety trochę rozczarowujący, ale ja to zrzucam na karb tramina - to wino nas zepsuło, wymagania rosły w zastraszającym tempie. Typowa barwa dla tokaja - bursztynowa, typowe składniki w aromacie, trochę rodzynek, trochę śliwek wędzonych. Niestety wino trochę proste, trochę zbyt krótkie. Może - jak już mówiłam oczekiwaliśmy zbyt wiele.
Tramín červený  wygrał w absolutnie każdej kategorii.