poniedziałek, 10 września 2012

Degustacja, smakowanie, radość...

Po powrocie z Topoľčianek mieliśmy do spróbowania kilka ciekawych pozycji. I spróbowaliśmy tego i owego. Ułożyło się tak, że większość win, które otworzyliśmy były winami białymi z większą lub mniejszą słodyczą - jesteśmy wobec takich bardziej krytyczni. Łatwiej w takich winach wychwycić wady. Zanim to nastąpiło otworzyliśmy Rulandské modré z 2011 z Chateau Topoľčianky. Czyli słowacki pinot noir. Byliśmy zadowoleni - wino o typowej jasnorubinowej sukni w nosie zaprezentowało całą gamę aromatów. otwierało się w kieliszku długo - jak na wino z niemal podstawowej linii. Najpierw uderzały w nos owoce, potem aromaty piwniczne, wiejskie, końskie, może trochę ziołowe. Zaskakująco bogate wino. Bingo! 
Zwycięzca absolutny!
Potem nie ustawaliśmy w wysiłkach i ze względu na smak - rzekomo półsłodki na stole stanęła perełka wśród win do spróbowania, czyli  Tramín červený bobuľový výber z kolekcji retro, o której pisałam już w poprzednim poście. Pomijam fakt, że cała szata graficzna, kształt butelki, piękna etykieta sprawiają, że chce się to wino mieć. To są szczegóły. Wino pochodzi ze zbioru 2010, oczywiście z wyselekcjonowanych gron (typ niemieckich beerenauslese). Okazało się, po spróbowaniu tego wina, że dotychczas nic nie wiedzieliśmy o winach słowackich. To było to. Jasnozłotawa barwa, w nosie zioła, grejpfruty, owoce egzotyczne, może trochę liczi, ale na pierwszym planie absolutnie cudowny zapach mocno wyrośniętego kopru. Wino długie, mocno rozbudowane, wysokoprocentowe (14% alkoholu) i chciało się go pić i pić i pić. Umiarkowana słodycz w połączeniu z dobrze zrównoważoną kwasowością, do tego rześkość i bogactwo. Po prostu obłęd!
Po tym winie, które dwukrotnie lub trzykrotnie przewyższało pozostałe ceną - należało już niczego nie próbować. Trudno byłoby je przebić, ale butelki otwarte nie mogły czekać. Spróbowaliśmy więc Rizling Vlašský  bobuľový výber 2011 z  Topoľčianek. Proste, dość słodkie, ale z wyrównaną kwasowością i nie męczące. Co ciekawe -  barwa nas zaskoczyła - wino o takim stopniu słodyczy powinno być żółte, złote, nawet bursztynowe, a było słomkowe,  niemal całkiem przejrzyste. Po traminie nie miało jednak szans.
Na dobranoc otworzyliśmy słowackiego tokaja. Tokaj Classic Macik Winery Samorodné  sladké okazał sie niestety trochę rozczarowujący, ale ja to zrzucam na karb tramina - to wino nas zepsuło, wymagania rosły w zastraszającym tempie. Typowa barwa dla tokaja - bursztynowa, typowe składniki w aromacie, trochę rodzynek, trochę śliwek wędzonych. Niestety wino trochę proste, trochę zbyt krótkie. Może - jak już mówiłam oczekiwaliśmy zbyt wiele.
Tramín červený  wygrał w absolutnie każdej kategorii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz