poniedziałek, 13 lutego 2012

Słodycz późnego lata...a może bardzo ciepłej jesieni.

Morande Late Harvest Sauvignon Blanc 2007 - oto mała butelka słońca w pigułce i to z odmiany, którą spośród białych win kocham chyba równie mocno jak dobrego rieslinga.
To rzadkość pod wieloma względami: po pierwsze sauvignon blanc - naprawdę niezbyt często robi się zeń wino późno zbierane (oczywiście jest klasyczne Sauternes, ale i w nich sauvignon blanc ma towarzyszy w postaci semillon i muscadelle); po drugie winnica Morande - powstała w 1996 roku, nowoczesna, ekologicznie zaangażowana, niezmiernie dbająca o jakość produktów, a według mnie także o ich wygląd (uważam, że wina Morande mają jedne z ciekawszych szat graficznych) i swój wizerunek; po trzecie i najważniejsze to barwa, zapach i smak tego wina. Ma ono bowiem złocisty kolor kojarzący się właśnie z późnym latem albo wczesna jesienią, a w smaku i aromacie jest wszystko: pigwa, papaja i miód, wanilia i jaśmin. W końcówce pojawia się delikatna kwasowość cytrusów, która idealnie łagodzi i równoważy słodycz sprawiając, że ten nektar bogów nie sprawia wrażenia przesłodzonego. Fenomenalnie układa się z deserami i tradycyjnie z serami typy Roquefort. Niech się wstydzą przeciętne muskaty z południowej Francji, tokaje słabego autoramentu i przemysłowe sauterny. Niech żyje złociste Morande. I niech pachnie późnym latem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz