Ta figurka, która jakiś czas temu pojawiła się w DoMieszcze wzbudza powszechny entuzjazm. Ciekawa obserwacja swoją drogą. Wenus z Willendorfu, czyli figurka z okresu paleolitu znaleziona w Austrii ponad 100 lat temu jest podobno idealistycznym przedstawieniem kobiety, wyobrażeniem sprzed ponad dwudziestu tysięcy lat - nie portretem. Bardzo interesujące, że twarz jest okryta włosami, a biodra, brzuch, potężne uda i piersi - uwypuklone. Są to rzecz jasna atrybuty kobiecości rozumianej jako synonim płodności. Jest przez to Wenus z Willendorfu - jak i kilka innych wenus paleolitycznych (choćby ta z Gagarino, z Kościenki czy z Dolní Věstonice) - symbolem pramatki. Może dlatego nasze figurki, które odwołują się do archetypu kobiety-bogini życia i płodności, żywicielki, wywołują taki entuzjazm. Skojarzenia, które nam się nasuwają, kiedy widzimy pękatą figurkę babki o pełnych piersiach i - w tym przypadku - ciepłej słodkiej buzi, z rozwianym kędzierzawym włosem to musimy się uśmiechać. Cały ten zespół cech trafia do naszego przekonania, wywołuje szereg skojarzeń z matczynym czy babcinym albo ciotczynym ciepłem. Sami oceńcie.
Entuzjam byłby wtedy gdyby o te badziewne i tandetne figurki biły się renomowane galerie sztuki, a przecież tak nie było...
OdpowiedzUsuń