wtorek, 24 kwietnia 2012

O pakowaniu prezentów

Okazuje się, że na taki temat można mieć teorię, jak na każdy inny - mocno rozbudowaną. Są zwolennicy pakowania super idealnego i tacy, którzy uważają, że nie warto pakować, bo ważne, co się daje, a nie, w co się pakuje. Są też tacy, co za chiny ludowe nie potrafią i ci, którzy się szczycą faktem, że prawie z namiętnością pakują prezenty z myślą o obdarowywanym. Są tacy, którzy wrzucają prezent do torebki, byle szybciej i byle był dostępny, a inni wolą zapakowywać w papier tak, jak potrafią, czyli jak bądź - wolą zrobić opakowanie zwane przeze mnie bałwanem niż wrzucić do torebki prezentowej. O, rany - myślę pewnego dnia, jak to dobrze, że ludzie mają teorie i sto argumentów za lub przeciw nawet na pakowanie prezentu. To oznacza, że rzeczy mają dla nich znaczenie. Stąd czasem te dyskusje, a raczej wymiany poglądów i upodobań na tematy następujące(nie jest to wyssane z palca, ludzie o tym mówią i ja też):
- jeśli majonez, to jaki? (to samo tyczy się keczupu),
- kefir czy maślanka? (teraz jeszcze jogurt naturalny, ale do niedawna nie wchodził w rachubę),
- Gwiezdne wojny czy Star Trek?
- Angelina Jolie - tak czy nie?
- kabaret Mumio czy wręcz zdecydowane NIE,
- tak dla Amelii czy raczej wątpię...,
- jeśli masło - to czy tak na środku byle jak, czy rozsmarowane równo, żeby nie było widać żadnej dziurki,
- jeśli zupa pomidorowa (każdy lubi zupę pomidorową) - to z czym - tu zwykle długie przepychanki,
- Volvo czy Porsche,
- Tygrysek czy Kłapouchy,
- Włochy czy Norwegia?
I tak mogę mnożyć.
Lubię, kiedy ludzie coś lubią lub nie lubią. A co do pakowania - w DoMieszce mamy i szare torebki, szary papier z rafią i złociste torby, i torebki z dżetami (zawsze ze smakiem), i flizelinę w kolorze magenty, i kokardy tak lśniące, że cokolwiek nimi opleść - będzie wyglądać jak milion dolarów.
Zapraszamy więc do pakowania i do lubienia i nielubienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz