niedziela, 4 września 2011

W nocy wszystkie koty są czarne


Myśl o tym, że jakikolwiek kot miałby przynosić pecha dziwi mnie trochę. Jestem właścicielką
dwóch kotów. Jakiś czas temu w moim domu były trzy koty. Jakoś tak się stało...Zresztą samo stwierdzenie, że jestem ich właścicielką brzmi jakoś nieadekwatnie do rzeczywistości. One po prostu przebywają pod moim dachem. Jeden z tych kotów to czarna kotka. Spełnienie marzeń o kocie mojego męża, kiedy jeszcze nim nie był. Gdy w naszym sklepie przy Kazimierza Wielkiego 124 pojawiła się seria z kotami i - wcale mnie to nie dziwi - zrobiła furorę, pomyślałam o mojej czarnej kotce, bo te koty z kubeczków, tac i podkładek są po prostu na wskroś gretowate (Greta to nasza kotka). I dlatego nijak nie mogę się zgodzić, że czarne koty niosą za sobą pecha. I mam takie Kunderowskie es muss sein, żeby walczyć z tym zabobonem do upadłego. Z pomocą w tej walce z przesądami przybył mi znów mój mąż - przypomniał, że kot był towarzyszem rzymskiej bogini Libertas i symbolizował wyzwolenie z okowów. A zatem niech żyje wolność. I kiedy ktoś mówi, że nasze koty (znaczy seria z kotami) są graficznie piękne, ale żeby choć nie były czarne, bo to przecież pecha przynosi, to sobie myślę, że niech gadają co chcą...Szare pręgusy, rude jak nasz kocur, czy białe jak mleko - w nocy wszystkie są czarne. Szczególnie jak o trzeciej w nocy diabeł w nie wstępuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz